scroll

Czy było warto? Było warto!

Moja przygoda z wyjazdem do Stanów rozpoczęła się od prostego pytania do kumpla: "Ej, jedziemy do Stanów?" I tak to się właśnie zaczęło. Kilka miesięcy później siedziałem już w samolocie, rozpoczynając najdłuższą podróż w moim życiu.

Moje pierwsze spotkanie z Ameryką było niesamowicie ekscytujące. Zaraz po opuszczeniu lotniska uderzyła mnie gęsta, wilgotna i niezwykle gorąca atmosfera Teksasu.

Camp Mystic, czyli miejsce, w którym podjąłem wakacyjną pracę, znajdował się niedaleko miasta San Antonio. Lot do Stanów trwał wyjątkowo długo – aż 32 godziny od początku podróży, zanim wreszcie dotarłem na miejsce.

Camp ten okazał się niezwykle przyjaznym, otoczonym zielenią i urokliwym miejscem, a życie na nim pędziło ekspresowym tempem – dzień za dniem, tydzień za tygodniem. Jeszcze podczas pobytu na campie udało mi się zwiedzić praktycznie wszystkie największe miasta Teksasu, z wyjątkiem Houston, na które niestety zabrakło czasu.

Po campie wyruszyłem w długą podróż pełną przygód. Pierwszym celem było Las Vegas, jednak z uwagi na 24 godziny jazdy od Teksasu, po drodze mieliśmy okazję zwiedzić kilka innych interesujących miejsc.

Następnie kierowaliśmy się na zachód w stronę Route 66, zatrzymując się po drodze, by odwiedzić…

Amarillo, TX – Adrian, TX – Cuervo, NM – Albuquerque, NM – Holbrook, AZ – Phoenix, AZ – Kingman, AZ oraz Hoover Dam na granicy stanów Arizona i Nevada.

Kilka nocy spędziliśmy w Las Vegas w hotelu na 6. piętrze, skąd rozciągał się przecudowny widok na centrum miasta, a później pojechaliśmy do słynnego Los Angeles! Początek mojego pobytu w LA był naprawdę ciekawy i przyjemny, choć wcześniej usłyszałem wiele złych opinii na temat tego popularnego miasta. Najbardziej podobało mi się Beverly Hills, Griffith Observatory i Venice Beach. Polecam!

Kolejnym celem podróży było San Francisco. Zaskoczyło mnie tutaj ukształtowanie terenu oraz nieprzewidywalna pogoda… Miasto wywarło na mnie ogromne wrażenie, a w moim planie zwiedzania nie mogło zabraknąć dwóch kluczowych punktów turystycznych: Golden Gate i Alcatraz.

Co było następne? Pięciogodzinny lot na drugi koniec Stanów Zjednoczonych, czyli wschodnie wybrzeże i… Nowy Jork!

Ogromne miasto, ogromne wrażenia. Gęsta zabudowa sprawiała, że trafić gdziekolwiek bez nawigacji było wyzwaniem – aż 1300 miejsc postoju autobusów na Port Authority Bus Terminal! Czy to w ogóle ktoś ogarnia? Czasem bywało trudno w Nowym Jorku. Niemniej jednak, według mnie, to miejsce, które każdy człowiek powinien odhaczyć i odwiedzić choć raz.

Tłumy ludzi na Times Square, wieczny korek w centrum miasta i cała ta symfonia dźwięków: muzyka, trąbienie, syreny… To było naprawdę ciekawe doświadczenie!

Wszystko to udało mi się zobaczyć zaledwie w 27 dni, które poświęciłem na podróżowanie po Stanach Zjednoczonych. Czy było warto? O tak, zdecydowanie warto.

Najważniejsze to dobrze zaplanować, co chcemy zobaczyć, i naprawdę docenić każdy moment takiej podróży, bo druga taka okazja może się nie powtórzyć.

Olaf Sokal

Zobacz również