scroll

Podróże inspirują!

Pewnego zimowego dnia pomyślałam, że warto jak najszybciej zaplanować super wakacje. Zwiedziłam już część południowej Europy, więc stwierdziłam, iż muszę wybrać się dalej. Wybór zupełnie przypadkowo padł na Stany Zjednoczone - przeglądając gazetę natrafiłam na reklamę Camp America. Sprawdziłam w internecie informacje o tej organizacji i dowiedziałam się o spotkaniu informacyjnym. W jego trakcie zdecydowałam, że... chcę jechać! Wybrałam opcję Resort America (praca w ośrodkach rekreacyjno-wypoczynkowych), a następnie skompletowałam dokumenty.

 

Nadszedł czas oczekiwania na informacje dotyczące mojego miejsca pobytu i pracy w USA. W marcu dowiedziałam się, że wyjeżdżam do Pensylwanii i będę pracowała w ogromnym ośrodku wypoczynkowym o nazwie „Seven Springs Mountain Resort”. Tak zaczęła się moja przygoda z Camp America i wyjazdem do Stanów Zjednoczonych (a wszystko za sprawą banalnej czynności – przeglądania gazety!).

23 czerwca wylądowałam w Nowym Jorku. Z lotniska odebrał mnie mój pracodawca, bardzo otwarty i optymistycznie nastawiony do życia człowiek. Zawiózł mnie do ślicznej górskiej miejscowości, w której miałam spędzić 12 tygodni pracując w eleganckiej restauracji. Pełniłam tam funkcję kelnerki oraz pomocy kelnera (tzw. bushelp). Muszę powiedzieć, że byłam zaskoczona przemiłą atmosferą i życzliwością, jaka panowała wśród całego zespołu. Przyznam się wręcz szczerze, że z wielką przyjemnością chodziłam do mojej pracy, chociaż naprawdę musiałam się w niej porządnie nabiegać (szczególnie, kiedy mieliśmy komplet gości. 😉

Oczywiście po pracy był czas na zabawę, rekreację i zwiedzanie. W Seven Springs poznałam wielu bardzo interesujących ludzi, z którymi spędzałam mój cały wolny czas. Wreszcie mogłam się nacieszyć wielkim, „luksusowym” życiem, bo jako pracownicy ośrodka mogliśmy korzystać z wielu atrakcji dostępnych dla gości (basen, jacuzzi, sauna, siłownia, mini golf, tor saneczkowy). Chętnie wykorzystywaliśmy te przywileje po ciężkim dniu pracy, a relaks dobrze nam służył! Właśnie wtedy planowaliśmy nasze wycieczki, a wkrótce potem wynajmowaliśmy samochód i… w drogę!

Tak udało mi się – w rewelacyjnym towarzystwie i niedrogo – zwiedzić wiele pięknych zakątków Pensylwanii, w tym parki stanowe i stolice tego stanu – Harrisburgh oraz Pittsburgh, zwany „małym Nowym Jorkiem”. Dotarłam również do Waszyngtonu i nad Niagarę (ten wodospad robi naprawdę wielkie wrażenie!), a na koniec zostawiłam sobie Nowy Jork. Pierwsze kroki podczas pobytu w tym ogromnym mieście skierowałam na Empire State Bulding, ponieważ jak najszybciej chciałam zobaczyć na żywo widok z tarasu tego budynku i poczuć się jak bohaterka znanego Wam pewnie filmu. Okazało się, że jest to marzenie do spełnienia!

Wiele jeszcze interesujących miejsc udało mi się zwiedzić w tym mieście pełnym świateł, wysokich budynków i zatłoczonych ulic: Statuę Wolności, WTC, Chinatown, Rockefeller Center,… Cały mój pobyt w Ameryce kojarzy mi się ze zrealizowaniem tego wszystkiego, czego od siebie oczekiwałam. Z tym, że marzenia się spełniają. Z każdym dniem pobytu przekonywałam się, iż odrobina chęci, entuzjazm, pasja i upór doprowadzą mnie do zamierzonych celów!
Kiedy po czterech miesiącach wylądowałam w Polsce, wiedziałam, że wyjazd do USA był odważną, ale właściwą decyzją. Dzięki temu wyborowi poznałam inną kulturę, odmienny styl życia, patrzenia na świat i pokonałam barierę językową. Nauczyłam się, że tylko marzyć, to za mało – trzeba konsekwentnie spełniać swoje marzenia. Taką możliwość daje wyjazd z Camp America, dlatego gorąco polecam wszystkim ten program. Na koniec życzę, żeby nigdy nie zabrakło Wam marzeń oraz świadomości, że ich realizacja zależy tylko od Was samych!!!

Autor: Ewelina Neuwald